Zwątpienie
a gdy w końcu powiem dość
gdy przyjdzie taki dzień lub noc
gdy zbiorę się na tą odwagę
by przerwać wreszcie błędny zamęt
gdy będzie dość dla serca cięć
karczemnych słów ni w dwa ni w pięć
goryczy, co przygniata kark,
nastrojów zmiennych, drżenia warg
niech inni trawią taką żółć
niech innych zgina ten ból w pół
bo może znieść im łatwiej będzie,
bo może inni zniosą więcej
przy Twoim dla nich zrozumieniu
powinni wytrwać bez zmęczenia
bo przecież, gdy Ci spluną w twarz
powiesz, że to deszcz i wiatr
może odejść w zapomnienie
cicho jak szept z tym zwątpieniem
że nie warte jest to wszystko
tego by to ciągnąć w przyszłość
bez słów mijać na ulicy
wzrokiem zgasłych dni i niczym
raz do roku lub na co dzień
nie przyjaciel, lecz przechodzień
będzie potem pusto, smutno
bez obrazu zimne lustro
bez obwinień mnie za wszystko
skazywania za bezsilność
a gdy będę gdzieś daleko
gdzieś za górą, gdzieś za rzeką
już bez żalu za cokolwiek
będę myśleć wciąż o Tobie…
Adnotacje
|