Końca początek
W głowie wędrują
Długie mięsiste dżdżownice
W mózgu gąbczastych przestworzach plądrują
Niby takie święte jak zakonnice
Rwę garściami włosy z głowy
Jakbym z chwastów pieliła rowy
Promienie słońca unicestwił ból
Rzucił mnie bezwzględnie w dół.
Dałam się oszukać złudzeniom
Wpadłam w bujne ramiona korzeniom
Ciemno wokół mnie, ginę na waszych oczach
Zgubiłam się w tak błahych rzeczach
I nie ważne czy konam ugodzona
Sztyletem śmierci czy życia
Z ognia i prochu jestem zrodzona
Niknę by ratować strzępy swego bycia
biała róża
|