Anioł... nieistniejący

Byłeś dla mnie aniołem…

Przyszedłeś zimą
Przynosząc wśród mrozów
Blask kominka
Ciepłą pierzynę w długie noce
Ramię pasujące do mej głowy.

Wiosną wraz ze śniadaniem do łóżka wniosłeś
Radosne promienie słońca
Nadzieję budzącego się życia
Marzenia czekające na spełnienie.

Ale zniknąłeś z pierwszą letnią burzą
Małe kropelki deszczu okazały się za mocne
Grunt zbyt mało wytrzymały
By odeprzeć atak chwilowego zniechęcenia.

Być może wrócisz jako anioł upadły
Staniesz u drzwi mojego serca
Z pogruchotaną moralnością
Lojalnością w strzępach
I kulawą wiernością pod pachą.

Poprosisz może o wpuszczenie do środka
A ja pewnie słaba istota
Bym się zgodziła
Gdyby nie Twoje wczorajsze oczy.

Stalowe zimnie
Patrzące na mnie gniewnie
I rzucające ognistymi iskrami.

Oczy zazwyczaj łagodne
Wyrażające pozytywne uczucia
Wtedy buchały ogromem nienawiści.

Przez te oczy mój Aniele
Pozostaniesz już dla mnie
Tylko tworem ciemności
Unicestwionym swoim własnym zbyt długim milczeniem…



Marżalena

Średnia ocena: 10
Kategoria: Miłosne Data dodania 2007-06-09 17:47
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Marżalena > < wiersze >
euphoria | 2007-06-12 00:16 |
pozdrawiam :)
euphoria | 2007-06-12 00:15 |
teraz widze, ze naprawde przechodzisz to samo. żal mi niektórych mezczyzn... ze potrafia tacy być. .nie poradzimy nic, trzeba im pokazac, ze jestesmy silniejsze, musimy wziac sie w garsc i dac sobie rade! a na nich i tak przyjdzie pora, i wroca jeszcze słabsi niż byli
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się