Jak bruzda na cytrynie Boga

Jak przez las szczytów zaliczonych
Zmierzam butem do wyjścia awaryjnego
Gdy deszcz łez własnych mnie przemoczył
Mówię, że nie jestem niewolnikiem umysłu swego

Oj nie, o tak, o nie

Nie chce wspomnień uronić
Czas już porzucić to co zaczęłam
Wyblakłe kamienie mam w drżącej dłoni
Ciało moje do suchej nitki wycisnęłam

Czy to me? Czy Twoje? Czy swe?

Zmęczona jestem już o tak,
Brakiem blasku tęczy co z kropel kleją mistrze
Piasek w oczach zgrzyta oj jak, ale stanę sie
Bruzda na Boga cytrynie najczystszej

Czy już? Czy tam? A gdzie?

Daleko pójdę, daleko zajdę
I w kawałki moje sumienie zmienię
Na elizejskim polu me szklane jabłko znajdę
I zamknę je w puszce gdzie blizn znamienie


insomia

Średnia ocena: 8
Kategoria: Inne Data dodania 2007-06-11 15:10
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < insomia > < wiersze >
insomia | 2007-06-12 22:21 |
Piszę dla wszystkich... zwykłych, gorszych i lepszych.
martino | 2007-06-11 19:46 |
Sztuka innej wypowiedzi...jest sztuka
westwalia | 2007-06-11 17:05 |
bardzo ladnie piszesz tylko mnie troche meczy zbyt liczne obrazowanie ktore zakloca czesto sens twoich wierszy ,podoba mi sie poezja w rodzaju ks. jana twardowskiego i nie dlatego ze dotyczy religi ale jest madra poetycka i prosta natomiast ten nurt teraz rozwiniety jaj u ciebie pierwsza zwrotka nie nalezy do poezji latwej a piszesz przeciesz do zwyklego czytelnika
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się