naiwna ona
starannie pachnÄ…ca
miękko stąpająca
lekko zwiewnie powiekami
swemu bogu mrugajÄ…ca
bóg był inny
tylko jej
nie miał serca
dla niej
zasypana odrzuconymi marzeniami
położona niespełnionymi obietnicami
miłość jej wciąż wyczekiwana
odeszła z rana
o miłości wytęskniona!
jesteÅ› wreszcie! krzyczy ona
cieszy siÄ™ ogromnie
cała w pyłu wieczności
że znów jest koło niej
na niego spod trawy patrzy
zerka między sękami...
dał jej kwiaty
ulubione słoneczniki
szkoda wielka
że na grób...
tajemnica
|