Krzyk nietoperzy
Czarne kruki
Znów widzę ciemność
Uwięziona w pułapce własnego życia
Próbuje krzyczeć
Lecz nikt mnie nie słyszy
To nie ma sensu.
Wyblakle słowa na kartce papieru
Zbłąkane myśli gdzieś w mojej głowie
I popiół po spalonych nadziejach
Umarłych jeszcze nim zdążyły się narodzić
Tak to właśnie ja.
Przeglądam się w lustrze szukając odrobiny siebie
W nieswoim już obliczu
Szukając resztek tego co utraciłam
Chwytam się brzytwy by nie utonąć w rzeczywistości
By nie stracić zmysłów wśród zła
Za późno już straciłam
Stojąc na ziemi o której zapomniał Bóg
Wciąż naiwnie licząc na cud
Oprawcą moim rozczarowanie
Im więcej zła tym więcej złudzeń
Ale to nie zło mnie zabija
Zabija mnie beznadziejność życia
Trywialność i rutyna - gorsze niż wszystko
Dzień po dniu kradną kawałek mego człowieczeństwa
Próbuje złapać wirujące kawałki rozszarpanej duszy
Lecz są zbyt wysoko bym mogła ich dosięgnąć
Zbliża się północ
Wampir znów puka do moich drzwi
By znów wyssać mi krew
A wraz z nią resztki ulotnego ducha we mnie
Między palcami przesypuje prochy po takich jak ja
Rzucam zaklęcia by się ochronić
Lecz nie działają
A ja tracę oddech
Tracę bezpowrotnie
Ten dźwięk mnie ogłusza
To krzyk nietoperzy.
pisarka ;)
|