Rok co cztery lata
Latka lecą mi powoli,
Chociaż jest tak bez mej woli.
Rok za rokiem wszystkim mija,
Lecz nie mi, bo mnie omija.
Do mnie raz na cztery lata,
Przyjdzie mama, przyjdzie tata.
Z wielką pompą obchodzimy,
Wtedy moje urodziny.
Lecz najgorzej jest, gdy bliscy,
Osiemnastkę mają wszyscy.
A ja małolatem jeszcze,
Chcę dorosłą też być wreszcie
Lecz na starość to się przyda,
Wiek mój nigdy się nie wyda.
Będę wtedy zawsze młoda,
Tylko, że w marzeniach – szkoda.
graża
|