Akrobatka
Na skraju przepaści chodzę po linie życia
Idę prosto przed siebie, nie patrzę w dół
Szeroko rozpościeram ramiona
Jak ptak skrzydłami chwytam nimi powietrze
Droga niby prosta…
Ale mimo to kręta i śmiertelnie niebezpieczna
Jeden nieostrożny krok może zakończyć wędrówkę
Na skałach śmierci pode mną…
Idę sama…przez mrok nocy…
Przez zło, które chce mnie strącić podmuchem wiatru
Nie wiem jak długo będę szła…nie wiem czy dojdę
Ale jest nadzieja
Bo gdzieś w oddali widzę światło
Ledwo tlący się promyk…
To świeca drżąca na wietrze
W Twoich dłoniach…
To uśmiech na Twojej twarzy
Tak lśni…
Walczę…idę…
Dojdę…
Poczekaj na mnie…
Chociażby i do końca życia…
nadi
|