Twarda nieskończoność
słów cierpkie łuny sprzężone z mdłą ciszą
brąz światła w oczach bursztynów spojrzenie
jeszcze nie kończy się a już się zaczyna
wzniosłość ukochania oswaja z okrzykiem
na strunach tęsknoty cierpienie wygrywa
psalm rdzawych dźwięków trącanych oddechem
jeszcze nie zaczął się a już dogorywa
czekanie na zwykłość jak na ciężki wyrok
wzrok wpatrzony w niebo przybity gwoździami
trzy zielone płatki trójlistnej koniczyny
spojone nicią codzienności tak uparcie szarej
patrzy na ptaki chciałaby ulecieć
trzy czwarte księżyca zwykły dzień tygodnia
jak milion źdźbeł trawy na zielonej łące
nie do odróżnienia granitowe kostki
ciągną się i ciągną w twardą nieskończoność
Adnotacje
|