:CZTERY PORY ŻYCIA

Rodzisz się...wiosna!
Wydała Cię na świat roślina dorosła
Jak mały i niewinny pąk pięknego kwiatu
Będziesz się otwierać by okazać swą wielkość światu
Idziesz jak sosna w góre co chce za życiem gonić
A igły Twe ostrzeją by przed tym co złe bronić
Żyjesz jak motyl z beztroską i uśmiechem
Latasz między kwiecie, Twój śpiew odbija się echem
Istotka o tak szczerym zapale i do działania chęciach
Jeszcze pisklątkiem w mamusi objęciach
Lecz lata w pięknej niewiedzy mijają
I pąki w barwne kwiaty się zmieniaja
A nimi zaczynaja pierwsze wiatry szarpać
Trochę bardziej nerwowo chodzą spać
Jak młody listek co zrywa z drzewa
Nie rozumie, dlaczego stare drzewo się gniewa
Poprostu chce ciągle chronić swą dziecinę
By nie popełniały, a potem bólem pokutowały za swa winę
Chce, aby jeszcze widziało jaskrawe szczęścia kolory
Nie brudne, szare, brzydkie zakładane na oczy wory
Ale to co nie uniknione stać się musiało
I młodę pisklę z gniazda i tak wyleciało
Upał letniej dorosłości...
Fałsz świata już uczy Cię przebiegłości
Czujesz go teraz w gorzkich smakach
Słodycz nie wróci, zatraca się w tych latach
Kiedyś słońce cieszyło, gdy w łące leżąłeś
Dziś piekielnie drażniło, gdy ciężko pracowałś
Dawniej w trawskach biegałeś chaotycznie wesoły
Teraz między ludźmi kroczysz slalomem mijają doły
Ze spokoju zieleni zostało tylko wspomnienie
A z dawnych przyjaciół jedynie ich cienie
Gdy burza wokoło gniewem ciska
Walczysz by wyjść cało, bo Twa nie jest już niska
Bzyczące osy wokoło żądłem chętnie by Ci w życiu namięszały
Musisz ciągle uważać by Cię znienacka nie poukaszały
Miodu tak łatwo Ci nigdy nie oddadzą
Pogryzą, pobiją choć Ty leżysz to jeszcze bólu dodadzą
Każdy lubi jak mu towarzyszy gorąco miłości
Lecz tylko struga deszczu na Twym policzku gości
Nie rechocz jak stado, gdy ciemność panuje
Bądź tą co ma swoje zdanie i się buntuje
Bądź tą gwiazdą co ma i co na niebie króluje
Epoka Twej jesieni rozpoczęta...
Jesteś jak uschnięty listek, taka padnieta
Myślisz jak Ci to w minutach życie pouciekało
I jak sie to wszystko dziwnie pozmieniało
Lecisz jak listek na sam dół gruntu
Opadasz bez sił lekko i już bez buntu
CzY Twa jesień jest piekna i złota
Czy od piasku i deszczu w oczach zbrukana od błota
Myślisz, że jak such trawka w pół się złamiesz
I już nic od życia nie dostaniesz
Czasem i tak bywa, że oberwanie chmury zabiera
W przestrzeni świata tylko ciało umiera
Ale i czsa jesienny lubi sie pozytywnie przeciagać
Wtedy szczęście za sznur trzeba znów pociągać
Wkoncu zima nastała
Twa postać już zupełnie oniemiała
Nieobecność chłodu Cię wypełnia
Już nie obchodzi Cię czy coś sie spełnia
Biały jak śniegi jak lód przeźroczysty
Przenosisz się w inny świat-śmiertenie czysty...


Elbobe

Średnia ocena: - Kategoria: Życie Data dodania 2008-02-29 20:34
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Elbobe > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się