na strychu
skarby moje
owijam w jedwabie
pod krzyczącą podłogę
wciskam w kącie
z czoła odgarniam słodki kurz
dzieciństwa
konik z połamaną nogą
chciałby znowu biegać
rozrzucone sukienki lalek
z których wyrosłam
wstążki wspomnień
zwinęte w gałganek
ze strychu do nieba można
przeskoczyć
zapukać
do drzwi niech się otworzą
szeroko
popłynę tam ponad
niedostępną wielkość
gdzie wiczność ma swój początek
i zapytam dlaczego
wszędzie tak blisko
i tak daleko
westwalia
|