Wilcza godzina...
Czarna wilcza już godzina,
księżyc blady,rozpoczyna
cisza ścielić się wokoło.
Tłumnie zmarszczki moje czoło
żłobią,kiedy z snu wyrwana
na bezdechu i w pośpiechu
modlę się by dotrwać rana.
Ciemność sączy się okrutnie
wypierając dźwięki,smutnie
krążą myśli w próżni,
żaden kolor nie rozróżni
ich szarości beznadziejnej...
Na krawędzi stoję chwiejnej.
Posplatane z koszmarami
jawią się wspomnienia,mami
mnie wrażenie złudne,
że te myśli,teraz brudne,
rano się okażą czyste.
Cisza mnie przygniata głucha,
dręczy mnie pragnienie mgliste.
Nim nastanie świtu pora
duszę pazur win rozora.
Sąd nad sobą wielki zrobię,
sędzią sama będę sobie.
Karę też wymierzę sama.
Zatrzaśnięta modlitw brama.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.
rudaraija
|