Wilcza godzina...

Czarna wilcza już godzina,

księżyc blady,rozpoczyna

cisza ścielić się wokoło.

Tłumnie zmarszczki moje czoło

żłobią,kiedy z snu wyrwana

na bezdechu i w pośpiechu

modlę się by dotrwać rana.

Ciemność sączy się okrutnie

wypierając dźwięki,smutnie

krążą myśli w próżni,

żaden kolor nie rozróżni

ich szarości beznadziejnej...

Na krawędzi stoję chwiejnej.

Posplatane z koszmarami

jawią się wspomnienia,mami

mnie wrażenie złudne,

że te myśli,teraz brudne,

rano się okażą czyste.

Cisza mnie przygniata głucha,

dręczy mnie pragnienie mgliste.

Nim nastanie świtu pora

duszę pazur win rozora.

Sąd nad sobą wielki zrobię,

sędzią sama będę sobie.

Karę też wymierzę sama.

Zatrzaśnięta modlitw brama.





Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.


rudaraija

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2008-12-01 00:21
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < rudaraija > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się