Opętani...
W lustrze oczu twych zamglonych,
w głębi źrenic rozszerzonych
postać widzę swą odbitą
pożądania szkłem rozmytą.
Zwykła toczy się rozmowa,
lecz dwuznaczne wszystkie słowa.
Starasz się uważać na nie,
w myślach zsuwasz mi ubranie.
Opowiadam ci o burzy,
kroplach deszczu w pąku róży,
w głowie chaos jeden dziki-
zrywam gwałtownie guziki.
I śmiejemy się wesoło,
tłumy obcych krążą wkoło.
Co by powiedzieli ludzie,
że wciąż myślę o twym udzie?
Jak przyciskasz mnie pod sobą.
Jak się zachłystuję tobą.
Drżącą ręką ściskam grzankę,
muskam kawy filiżankę.
Spod rzęs jednym swym spojrzeniem
wywołujesz nerwów drżenie.
Wiem,że marzysz o dotyku
mojej skóry na języku.
Jak spłoszone gromem konie
czasem się stykają dłonie,
z przyspieszonym już oddechem
maskujemy żądzę śmiechem.
Lśni na wardze kropla kawy
w wyobraźni,bez obawy
wpijam w usta się zachłannie
karmiąc zmysły nieustannie.
Ty nachylasz się dyskretnie
Kiedy któreś z nas coś szepnie.
Wdychasz skóry mojej woń.
Szybciej puls uderza w skroń.
Nadal toczy się rozmowa,
przechylona na bok głowa,
gra pozorów normalności.
Żar w otoczce niewinności.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.
rudaraija
|