PaÓl i ja...

Śmiech kaskadą dzwonków srebrnych

rozpryskuje się co chwila

snując zapach marzeń zwiewnych

teraźniejszość mi umila.



Zarzuciła na mnie nogi,

zanosimy się ze śmiechu,

opowieści z krypty stogi,

czas ucieka nam w pośpiechu.



Błyszczą oczy załzawione

droczy ze mną się bez przerwy,

cięte żarty,wyważone,

elastyczne nasze nerwy.



Klimat zmienia się raptownie.

W smutku się pogrąża toń.

Milczę wtedy,lecz wymownie

w mojej dłoni tkwi jej dłoń.



Od skrajności do skrajności

taka nasza ścieżka wspólna.

Przyciąganie przeciwności,

więź siostrzana obopólna...




Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.


rudaraija

Średnia ocena: 10
Kategoria: Przyjaźń Data dodania 2008-12-03 21:57
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < rudaraija > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się