PaÓl i ja...
Śmiech kaskadą dzwonków srebrnych
rozpryskuje się co chwila
snując zapach marzeń zwiewnych
teraźniejszość mi umila.
Zarzuciła na mnie nogi,
zanosimy się ze śmiechu,
opowieści z krypty stogi,
czas ucieka nam w pośpiechu.
Błyszczą oczy załzawione
droczy ze mną się bez przerwy,
cięte żarty,wyważone,
elastyczne nasze nerwy.
Klimat zmienia się raptownie.
W smutku się pogrąża toń.
Milczę wtedy,lecz wymownie
w mojej dłoni tkwi jej dłoń.
Od skrajności do skrajności
taka nasza ścieżka wspólna.
Przyciąganie przeciwności,
więź siostrzana obopólna...
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji, oraz wprowadzanie jakichkolwiek zmian jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania w Internecie w myśl praw autorskich zawartych w
Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631.
rudaraija
|