zmierch

Niespodziewanie,
Nie wiadomo jak,
Zza zakrętu wyłonił się szczupły pan.

Włosy miał jasne,
Długie, aż po pas,
Szyderczy uśmiech
I w oczach blask.

Kroczył powoli,
Stopy pewnie stawiał.
W ręku kosę trzymał i radośnie nią machał.

Na widok mej osoby
Źrenice powiększył.
Zbliżył się, powąchał
I ślepiami zlustrował.

Wyciągnął rękę,
Bez pytanie sięgnął po mą dłoń,
Przyciągnął mnie do siebie
I objął, tuląc czule doń.

Nasze spojrzenia się połączyły.
On chciał coś mówić,
Ja mu zabroniłam,
Lodowaty palec do jego ust przyłożyłam.

Wiedziałam o co chodzi.
Wiedziałam co się dzieje,
Nie chciałam zakłócać tej chwili
Bezsensownym wyjaśnieniem.

Zdałam sobie sprawę,
Że wszystko wokół cichnie,
Jakby się oddala,
Będąc jednak wciąż na długość niecałego cala.

Wtem on dał znak,
W moich oczach zrodził się jeszcze większy czart.
Ufnie wtulona w jego płaszcz,
Trzymając go za rękę, naprzód szłam.

Nie było białych królików,
Czy też świetlnych tuneli.
W powietrzu zaś zapach wina,
Usta smak krwi wypełnił.

Świat nabrał szarości odcieni,
Zapanował mrok,
A wszystkie kąty
dźwięk mrocznej kapeli zalepił.

Nadszedł piękny koniec,
Wiecznej nocy będący początkiem.


delusion

Średnia ocena: 6
Kategoria: Inne Data dodania 2008-12-07 15:06
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < delusion > wiersze >
Aicha | 2008-12-07 15:16 |
Genialny. Taki mroczny, tajemniczy.. Pozdrawiam
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się