wyjadę
Na gwieździste niebo rydwanem wyjadę
gdy noc już zasypie oczy piaskiem całodziennych trosk i zdarzeń
zaprzęgnę ognistego rumaka
który już rwie się gotowy do podróży
i pognam pozostawiając łunę niczym kometa
nikt mego planu nie zburzy
obiorę cel najodleglejszy z odległych
zdobędę kumulację wszystkich swoich założeń
tych ważnych i mniej ważnych
pozbieram wszystkie łzy, krople potu i kurz z odzieży
i rozzsypię w przestrzeni poza myślokręgiem
rozprostuję wszystkie kości
a w pierś nabiorę cały ogród powietrza
zaśpiewam pięknie
choć śpiewać nie potrafię wcale
legiony wojsk skazanych na niechybną zagładę
jednym skinieniem palca ocalę
zbuduje dom i posadzę drzewo
a że syna mam zabiorę go z sobą
a jakże i dam mu wszystko
to czego dać nie mogę
gdyż czasu nie starcza
i córcię zabiorę i żonę mi drogą
prowiantem nam będą setki, tysiące gwiazd
biletem zaś chęć szczera
i będę wiedział to czego nie wiem
a Pan nie zakazał wiedzieć
lecz na razie nakazane mam
cichutko za biurkiem siedzieć
aselanger
|