czarna melancholia
Po brzegi wypełniona sala.
Ludźmi jak kruki czarnymi.
Ciemne wstęgi
Oraz czerwone róże
Zdobią podłogę i ściany.
Pośrodku stoi trumna.
W niej leży ona.
Ubrana w piękną suknię
I różowe botki.
Ma nienaturalnie czerwone usta.
Lecz uśmiech dziwny,
Ten co zawsze.
I oczy jej błyszczą
Jak dawniej.
Ludzie podchodzÄ…
Płacząc ściskają jej sine dłonie.
OcierajÄ… chusteczkami oczy
I życzą szczęścia w tej ostatniej drodze.
W kÄ…cie sali
Na krześle skulony
Siedzi On.
Tuzin trupów wygląda
Przy nim zdrowiej.
Cały blady, czy wręcz siny.
Nieobecnym wzrokiem patrzy w podłogę.
Nie jadł od trzech dni,
Ale wypalił w tym czasie
Więcej niż dotychczas w całym życiu.
Oczy ma przekrwione.
Pięknych niebieskich tęczówek prawie nie widać.
Zapewne płakałby teraz,
Gdyby nie wylał z siebie już wszystkich łez.
W pewnym momencie
Swoim przybyciem ciszÄ™ przerwÄ™ ja.
PodejdÄ™ powoli do niego
Jak gdyby nic usiÄ…dÄ™ mu na kolanach.
Nasze błękitne lśnienia z oczodołów
PrzeniknÄ… siÄ™ przez chwilÄ™.
Odgarnę włosy, z jego twarzy.
Nawet one przesiąknęły rozpaczą.
Uśmiechną się niepewnie.
Pocałuję go i wtulę w jego ramiona.
Po raz pierwszy i ostatni.
Wstanę, otrę dłonią łzy z policzka.
WyciÄ…gnÄ™ strzelbÄ™,
Od której zginęła ona.
Ogłoszę to wszem i wobec.
Lecz nim ktokolwiek
Zdąży uczynić choćby gest
Miłość po raz drugi
Położy swój palec na spuście.
delusion
|