Rusałki
W blasku żywicznych żył
Plotę żałosne półcienie
Nad trupem świecy.
Wyliczając w omamach
Siwoszkarłatne oblicza luny
I jej kochanka.
Kując katyńskie szepty
I inne ważne szlaki.
Z daleka od Edenu.
Ze zgrozą zaglądam do garnka.
Zabrały kwiaty.
Zabrały śnieg.
Pochowam niewinne łzy
I ich sine usteczka
W całunie mrozu.
Spalę diabelskie nasiona
I inne ludowe bajki
Nie skażą już gładkiej masy.
Wśród trzaskających szczytów.
Skazanych na stos
Za bezbożną pamięć.
Rusałki są jak szczęście,
Też nie istnieją.
BlackQueen
|