Dla mężczyzny od materialistycznej famme fatale.
Wymyślę Ci niebo,
Napoję Cię ambrozją
Zaprowadzę Cię na wyżyny euforii.
Obsypię Cię niedopowiedzeniami,
Obrzucę Cię miękkimi kuleczkami pytań retorycznych,
Omamię karmelowym głosem.
Słowiczy śpiew wyda Ci się kocią muzyką,
Afrodyta brzydką kelnerką w podmiejskim barze,
Złoto wyda Ci się nic nie wartym piaskiem.
Niczym samobójca stojący na krawędzi
Nie będziesz mógł się ruszyć
Z każdej strony otoczony przez rwącą rzekę miodem i mlekiem płynącą
Każdy Twój ruch (nie)kontrolowany
Przez Twoich (nie)poddanych
Zostałeś królem (swojego własnego egoizmu)
Obrzucony gradem retorycznych pytań
Na które szukasz elokwentnych odpowiedzi
Miotasz się jak szczur w klatce.
Twoją nadzieją pomalować świat na szaro
[czarno- białej farby nie ma]
Z powodzeniem szukać analogii kontrastów
[bez których nie potrafisz się obejść]
Przy użyciu serafinów
[Amor upadł i złamał trzecie skrzydło]
Jesteś kotem
[prowadzonym przez mysz]
Który idzie w nieznaną sobie stronę
[eksataza przy zapachu camembert]
Gubisz się
[zmysł powinienia zawodzi, gdy zbyt wiele czynników narzuca działanie]
Podaję Ci na srebrnej tacy ideę
Uśmiecham się anielsko.
Uspokajam sonatą księżycową
Manipulacja przez afrodyzjak
Jabłko Ewy nie ma znaczenia
Świątynia grzechu czystsza niż raj
Tylko czas stoi nam na przeszkodzie,
[z wiekiem wszystko płowieje]
I Twoje kurczące się zasoby pieniędzy
[zbyt rozrzutne wydawanie nie pomoga (nie)miłości]
Nasz (nie)istniejący romans chyli się ku upadkowi
[zbyt drogie akcje i ich spadek przyprawia mnie o bóle głowy]
Ja (nie)zgwałcona kobieta
[dziewictwo jest najlepszą techniką manipulacyjną]
Zapomnę o Tobie w następnej chwili
[gdy Ty utopisz się w tanim winie]
M.
|