Fiolet bzów
rankiem zerwę fiolet
bzów ten rozwieszony
za oknem sypialni
pachnący zieloną
rosą zamyślonych
oczu ptaki schwytam
w dłonie nim uleci
hen melodia płocha
i zatrzymam wiosnę
za szybą na ścianie
gdy dotykam słowem
twej porannej myśli
wszystko jakieś inne
bardzo przezroczyste
może się tylko cień
odbarwia za drzewem
i opada pewnie
światło musimy być
już zimni tylko jeszcze
myśli mówią ziemni
oparte o grudę
jutro rankiem znowu
ktoś zerwie fiolet bzów
dotknie błyskiem słońca
zapatrzonych oczu
w kruchej elipsie
topor
|