odmierzam sekundy
Chwile wolności
Ku kolan bezradności
Głuche cierpienie
Popadło w zapomnienie
Księżyc zza okna
Upomina
Mija kolejna
Naga godzina
Splątana kablem zachłanności
Powielam sekundy
Bezlitośnie
Konające
Wśród podrygów
Wschodu słońca
Dłoń wyciągam w jego stronę
Lecz umyka
W pierwszych słońca promykach
Dając znać nieuchronnie
O początku dnia
i
Zwieńczenia
Walki z czasem
Zakończenia
Jednostkowego istnienia
Petunia
|