Dziesięć tysięcy smutków
Na fali nowego dnia i widmie samotnego życia poranku
Bywam w snach, widzę nas razem siedzących na ganku
Malujemy razem ciągłą pomarańczową kreską życie całe
Przekreślając w nim wszystkie myśli złe i wyrzucamy pozostałe
Zachwycamy się sobą jak wiosenną łąką i tym oczu blaskiem
Mogę w nich odpłynąć, wchodzimy razem na morze i płyniemy radości statkiem
Nie wiemy co to ból, nie wiemy co to smutek – sztorm życia jest nam obcy
Tego co czujemy nie może zniszczyć nawet dziesięć tysięcy smutków
Od kilku miesięcy nie mogę jednak znieść serca milczenia
Nie było nic, absolutnie nic w tej życia nicości do stracenia
Ta religijna wieża Babel doprowadza do złączonych serc rozdzielenia
Serce nie bije, uczucie nie żyje, dusza samotnie powoli od środka gnije
Nastaje cisza … ustaje wiatr … wyblakłe słońce zmaga się z deszczem
Jedynie co teraz robię to maluje czarnym węglem samotnie
Przekreślam nim to co stworzyliśmy w tej chwili ulotnej
I wszystko co czuje to dziesięć tysięcy smutków
Od tej chwili w nocy podczas pełni zawsze witam się z księżycem
Słucham do snu śpiewu kruka, sen jest ze scen wymyślonych melancholii życiem
Tego co czuje nie odda nawet rzeka łez co spłynęła do oceanu cierpienia
Wolałbym czasem zginąć wcześniej nie znając tego krótkiego miłości płomienia
Nie odda tego nawet myśl co razem z łykiem goryczy po chwili zanika by wrócić za moment
Chcę czasem zawrócić, odruchowo chroniąc Cię przechodząc razem na drugą życia stronę
Ale Ciebie nie ma …. jestem sam … oglądam się za siebie
Jest ze mną tylko moje dziesięć tysięcy smutków
dreamer
|