Żelazny uścisk
Błyszczało, chrzęściło,dźwięczało
Kamyki turlały się przodem
Metal dotykał metalu
Stukając na pustej drodze
Jak sztywne liście na wietrze
Jak ostrze noża na nożu
Dźwięczały myśli sterane
Nie mając sił przeć do przodu
Zgrzytało wściekle i głucho
Majaki odżyły na twarzy
Mimiczne robiąc uniki
Gdy pragnął o czymś pomarzyć
Świst się wydobył z gardzieli
Jęk niemocy przestraszył
Spuścił głowę w nadziei
Że dźwięków tych nie zobaczy
Przygniotły do ziemi barki
Kończyny podkuliły
Nie mając siły do walki
Ramiona na krzyż złożyły
Zgrzytały koła na szynach
Zbliżając wędrówki koniec
Nie było już odwrotu
Ciężko pochylił głowę
Ręce na krzyż złożone
Ustały usta w milczeniu
Oczy wybałuszone
Ze strachu i cierpienia
Krew na żelazo trysnęła
Spływając na kamienie
Krew ,która w żyłach krążyła
I która dała wytchnienie
Ile we krwi żelaza?
Ile krwi na żelazie?!
Metal i krew nierozłączne
Przyszły,odeszły ...razem.
6 kwiecień 2010
Lorena
|