Żelazny uścisk

Błyszczało, chrzęściło,dźwięczało
Kamyki turlały się przodem
Metal dotykał metalu
Stukając na pustej drodze

Jak sztywne liście na wietrze
Jak ostrze noża na nożu
Dźwięczały myśli sterane
Nie mając sił przeć do przodu

Zgrzytało wściekle i głucho
Majaki odżyły na twarzy
Mimiczne robiąc uniki
Gdy pragnął o czymś pomarzyć

Świst się wydobył z gardzieli
Jęk niemocy przestraszył
Spuścił głowę w nadziei
Że dźwięków tych nie zobaczy

Przygniotły do ziemi barki
Kończyny podkuliły
Nie mając siły do walki
Ramiona na krzyż złożyły

Zgrzytały koła na szynach
Zbliżając wędrówki koniec
Nie było już odwrotu
Ciężko pochylił głowę

Ręce na krzyż złożone
Ustały usta w milczeniu
Oczy wybałuszone
Ze strachu i cierpienia

Krew na żelazo trysnęła
Spływając na kamienie
Krew ,która w żyłach krążyła
I która dała wytchnienie

Ile we krwi żelaza?
Ile krwi na żelazie?!
Metal i krew nierozłączne
Przyszły,odeszły ...razem.

6 kwiecień 2010


Lorena

Średnia ocena: 10
Kategoria: Śmierć Data dodania 2010-04-07 12:07
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Lorena > wiersze >
Lorena | 2014-12-12 11:21 |
To jest wizja niemocy człowieka i akt samobójczy.
hebefreniczna | 2010-08-17 00:04 |
kurcze jestem głupia nierozumiem... to ma podtekst chrześcijański? możesz mi wytłumaczyć na priv skonfrontuje Twój zamysł z moją dziwaczna interpretacją:>
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się