deszcz ze śniegiem
Milkną głosy ptaków. Słońce zmienia
kąt padania, aby za chwilę zgasnąć
powoli jak zimny, cichy
noworodek. Wiatr jest
żywszy.
Pod stopami
pierwszy przymrozek. Zimno potęguje doznania.
Leniwe chmury sztywnieją
od mrozu. Błyszczą
wilgotne policzki ulicy.
Trzymam się
mokrego od deszczu sznurka chodnika.
Raz na jakiś czas
podnoszę głowę
i sprawdzam czy to miejsce jeszcze istnieje.
Wchodzę solą w rany
tego miasta.
Piszę długie listy
na brudnym asfalcie. Śnieg je czyta
i miejscowi.
W takie dni jak dziś
garściami nabiera się zmarszczek.
oliwkab
|