Historia pewnej znajomości

Tam, gdzie się kończy dzień o świcie,
historia pewna raz się działa:
on kochał ją nad własne życie,
a ona jego znać nie chciała.

Urody była wprost nieziemskiej,
jak w kropli rosy twarz księżyca.
Kto raz ją widział, zawsze tęsknił
do jej śnieżnobiałego lica.

Lubiła polne kwiaty zrywać
i pleść z nich wianki kolorowe.
I nad strumieniem przesiadywać,
rzucając kwiaty w kryształ wody.

Taką ją pierwszy raz zobaczył.
Podobną nimfie, w cieniu drzewa.
Nie podszedł, nie chcąc jej wystraszyć,
ale co czuł, już dobrze wiedział.

Z drugiego brzegu patrzył na nią
i ciągle myślał o jej twarzy,
o której - całą ją kochając -
każdej bezsennej nocy marzył.

W końcu oboje się poznali,
gdy nad strumieniem obok usiadł.
O wielu rzeczach rozmawiali,
między innymi o uczuciach.

Kiedy wyjawił jej, co czuje,
wszelkiego szczęścia los go zbawił.
- Ja Ciebie nad życie miłuję!
- Ja proszę, żebyś mnie zostawił.

Dla niej poezji stał się mistrzem,
dla niej każdego dnia się budził.
Dzielił z nią myśli swe najskrytsze.
Trawiony ogniem, wciąż się łudził...

Nie mógł uprosić żadną siłą,
teraz samotnym nurtem płynie...
Ona się nazywała Miłość,
a jemu było Strach na imię.

22 XI 2004

Metis


Metis87

Średnia ocena: 6
Kategoria: Miłosne Data dodania 2010-05-07 13:37
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Metis87 > < wiersze >
wezdiw | 2010-05-07 18:16 |
Mnie bardzo podoba się ten wiersz. Brzmi tak, jakby bard go opowiadał ;) Ps. W 7 wersie lepiej byłoby użyć słowa "pozbawił", a nie "zbawił".
midsummer | 2010-05-07 15:44 |
czytając ten tekst przypomniała mi sie ballada Adama Mickiewicza świtezianka jedyne co moge powiedziec to to że tekst jest bardzo dobry jak i forma rymy itd ale tytół mnie nie powalił wrecz za twardo brzmi
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się