sezon palenia mostów
deszcz pieprzy się wilgotno z brudną szybą, na której para
ptaków zostawiła runiczne znaki. na podłodze
leży ręcznie robiony dywan z widokiem wieży Eiffla.
tulę się do imitacji wielkiego świata. dni uwieszone u szyi ciążą
jak betonowe buty w rzece. wyblakli chłopcy i cherlawe dziewczynki
wchodzą bez pukania. skrzypią szare drzwi.
napij się z nami
herbaty kawy piwa wina wódki.
a twarze mają tak ponure jak ponure jest niebo,
gdy się na nie nie patrzy
nie chcę jak oni zmarnować czasu w korkach
i butelkach. to aksjomat podobny temu,
że rzut monetą ma dwa zdarzenia elementarne - awers i rewers.
nie chcę z nimi
pić jeść tańczyć rozmawiać.
niech idą. w razie czego
mogę żyć samym uporem.
oliwkab
|