Post mortem
Strach wykrzywia usta w szyderczym uśmiechu,
jadem umocnione zęby wbija w skroń.
Matowy blask świecy kona bez pośpiechu.
Śmierć wyciąga swoją trupioszarą dłoń.
Krzyk rozdziera płuca, ale gardło milczy.
Mózg szuka powodu, nie znajduje nic.
Ucho słyszy tylko skowyt, jazgot wilczy.
Dusza jest za słaba - też zaczyna wyć.
Łączy się z innymi. Ciemność nieprzebrana
jasną jej istotę przyobleka w pleśń.
W potępieńczym chórze, pod skrzydłem Szatana,
cierpiąc nieskończenie, śpiewa wieczną pieśń.
* * *
Gdy zasypia rozum, budzą się demony,
wracają umarli pożeracze snów.
Łza, nim dotknie ziemi, staje się popiołem.
Czy to oczy płoną, czy to słońce znów?
19 IV 2005
Metis
Metis87
|