Parszywy dzień

Czas pędzi,czwarta nad ranem pędzę na bane,
trzeba kupić bilet-nie trzeba-zagadam z kanarem,
czy usiądę czy postoję,jazda pociągiem jest dla mnie koszmarem.
Po drodze do studia trzeba zaliczyć pub i barek,
spoglądam na zegarek,pół godziny spóźnienia,
ziomek zrozumie w końcu znał mnie już jako szczeniak.
Podlatuje do Barmana i proszę Rob Roy'a,
jeden,drugi drink a w słuchawkach leci Styl Życia G'N.O.J.A.
Wychodzę z pabu a tu korek,paranoja,
dzwonię do Darka że mam opóźnienie i to nie wina moja.
Jeśli korek nici z taksówki będę musiał iść na pieszo,
do studia 3 kilometry,ziomki na pewno mnie powieszą.
Po godzinie docieram na miejsce i biorę się do pracy,
wkurzeni chłopacy spuścili już tonu,
nagrywamy do 16 później jadę do domu a następnie klub,
tam wódka,koks,ludzi brud,
wyjść stąd trzeźwy to jest cud i prawie mi się udało,
był totalny chillout,nawet nie przeszkadzało mi że padało.
W taksówce myślałem że już jest po mnie,
przy chacie znów chaos,kurw** gdzie mam drobne?
Znalazłem dwie dychy,taksówkarzowi podziękowałem skromnie.
Zatrzymałem się koło domu i zrobiłem powrót do wspomnień,
mówiłem do siebie nie udolnie,
ma kobieta mnie znalazła,mówiła: człowieku oprzytomniej!
Zabrała mnie do chaty,zdjęła mi koszulę,ściągnęła spodnie,
mój dzień skończył się tragicznie lecz i tak było godnie.











Frycek001

Średnia ocena: - Kategoria: Życie Data dodania 2011-04-30 20:25
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Frycek001 > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się