Abrazja miłosna.
Słońce zachodzi, widać czerwone promyki zza horyzontu.
Ciepły kolor dopełnia głębie odcienia twoich włosów i oświetla rysy twarzy.
Pamiętasz kiedy mówiłem Tobie w tym miejscu jak Cię kocham?
Kulisty księżyc pojawił się na granatowym niebie.
Czy już północ?- pyta, nie odwracając wzroku od moich oczu.
Deszcz, kropla po kropli ściekała z naszych ciał łącząc się.
Nagle niczym Posejdona błyskawice rozświetliły niebo.
A my? my nadal nie wiemy co do siebie czujemy.
Teraz została luka, którą trudno wypełnić.
Bo Ciebie nie ma, a gdybyś była zrozumiałbym sens naszego życia.
I to ,że słowa dane na wiatr były prawdziwe.
Chalks
|