uderzając skrzydłami
Uderzając skrzydłami
tak delikatnymi
mocnymi w swej postaci
o splot metalowych drutów
misternie wykonywany
latami
całymi trwającymi chwilami
radości
spełnienia
wolności
która przeistoczyła się w nie
niewiadomo czemu
kiedy
dlaczego
Ostatkiem sił
karmionych
fałszywie i świadomie
lepszą przyszłością
topnieniem stali
żmudnie zaplecionej
z własnej winy
z nieznanego powodu
Pióra wpadają do środka
jakby
wbrew grawitacji
To ty
biały gołębiu
przyszłaś
trzepoczesz się
o tą otokę
wbrew swojej woli
za zgodą umysłu
z ciężkością ciała
próbujesz uwolnić
przyprószonego
ciężarem nawrotu
i lękiem istnienia
szarego ptaka
On może już tylko
patrzeć
na te lecące pióra
a każde stara się
trwać i być
najdłużej jak potrafi
z osobna
dniem
godziną
chwilą tak ulotną
jak one
błądzące w radości
drobinek
tak ważnych
tak ukochanych
utraconych chwil
we dwoje tak zwiewnych
jak biel
tej skorupki stygnącej
i ratującej się przed tym
co będzie
A serce bije
normalnie
jak zawsze
nieświadomie lekko przestraszone...
4 listopada 2010
celicacra
|