Przejaw

szybkimi, rytmicznymi krokami przychodzi czas-jasnowidz dnia inauguracji
z rentgenem w oczach, mózgiem z cyfr i wskazówek skonstruowanym
świadek i podżegacz w jednej postaci
zasypiasz-traci na znaczeniu, równocześnie zamykacie oczy
dnieje, jest pierwszym obserwatorem i to on dzwoni w gong rozpoczynający walkę w półśnie
pomiędzy skutymi w bryły lodu, nieaktywnymi przez moment jeszcze
tysiącami strapień dnia powszedniego a tobą w sennej odskoczni, wytchnienia szczelinie
im dalej na drodze przebudzenia tym bardziej zaznacza się
ich z wnętrzami pełnymi lawy zmierzch w stanie hibernacji
odtajanie żwawości nabiera, przechodzi do kulminacji
chciałbyś ten fakt zalać ciekłym azotem, lecz czas tworząc godzinę wybudzenia
przygląda się tylko rozpaczliwym próbom twojej rejterady od jawy
powieki choć zamknięte pełnią już tylko rolę kotar nie oznaczając głębszego stanu
krzyczysz myślami rozbudzonymi, chcesz wrócić w ten stan błogi, bezdennego, lukrowanego snu
kapitulujesz… zgliszcza, spopielony spoczynek
twój sen zmarł, żeby odrodzić się, kiedy czas znów się położy…


mastah

Średnia ocena: - Kategoria: Inne Data dodania 2011-09-24 08:24
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < mastah > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się