Brzoza
Objęła mnie swoimi prawie już nagimi ramionami
Przytuliła do swej białej skóry
Płakała nade mną rzewnymi listkami
Uniosła mój ból wysoko do góry
Pocieszała głaszcząc lekko jak tylko potrafiła
Mówiła „przyjdzie lepsza pora”
W swej ciszy i dobroci zatopiła
Pocałowała i podniosła z kolan
Choć swym oddechem studziła to co pali
Nie od razu odzyskałam siły
Delikatnie wypchnęła mówiąc” idź stąd jak najdalej,
radość i płacz, ból i sny - przecież tylko były...”
szybcia
|