Na pograniczu zaświatów
W matowym blasku zawirowań
zgiełk potworów
połamanych gardeł
Wypaczony umysł
zasługuje na pogardę
Wypuściłem senne marzenia
z objęć moich ramion
Skrępowany łańcuchami
osuwam się głębiej
na samo dno
Oświetlony blaskiem
płonę na śmierć
Jeszcze widzę dłoń
mojego anioła stróża
spalone pióra
Dżwięki nocy
echo słonecznego ognia
I tak nie dojrzę
drugiej strony księżyca
mojego drugiego ja
Jak pusta skorupa
absorbuję smutek
w stanie narkotycznego upojenia
Ten materialny świat
nie akceptuje mojego istnienia...
Adam Cray
|