Nieszczęśliwa miłość

                                                 o pani Beacie

Kiedyś karty zmieszałem fałszywe ze snami istnymi,
Wiodąc życie nikczemne w chełpliwej próżności latami.
Niby księżyc chwytałem motyli ustami złotymi
I poniosłem nieszczęście w miłości z moimi grzechami.

Przed spojrzeniem kochanki wstydziłem się maski zerwanej,
Uciekając na łąkę nie wart był własnego już cieniu.
Nic nie wziąłem dla siebie z pieszczoty gorącej, złamanej,
Jakby błazen drewniany się biłem o ściany bez leniu.

Ach, uratuj z rozpaczy mnie gorzkiej, o, Boże Najwyższy!
Jak na miłość jest mało mi raju dla życia całego.
W marnych snach ją połknąłem w całości jak pestkę od wiśni,
Bez historii koniec, bo nie ma tu końca innego...


Walenty_Walewski

Średnia ocena: 10
Kategoria: Miłosne Data dodania 2011-11-11 00:40
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Walenty_Walewski > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się