J.

nakręciłeś pozytywkę, zaczęła grać
spuściłeś psa ze smyczy, zaczął się łasić

napełniał swoje nozdrza Twoim słodkim zapachem
nie wiedząc jeszcze jak będzie pragnął się nim
zachłysnąć

pozytywka rozbiła się, pies zdechł
ale zapach jego mokrości
wciąż przyprawiał o dreszcze

nie było to Mont Blanc
ani suchy przestwór oceanu
kilka wieczorów, minut, uniesień

rozmagnesowana igła drżała
trzymała się brzegu nad przepaścią

pragnienie wyjątkowości
w czyiś oczach
Ty tak pięknie...

wiedz że biegłabym do Ciebie
klękałabym przed Tobą napawając się kształtem
Twojego profilu
starłabym Ci z oczu sen i smutek i śmiech

chciałabym Cię całego mieć -
niszcząc samą siebie

przez pokorę byłam przystanią po wojażach zdobywcy
jak małe źródełko (nie)nasycenia

Duma moja i Rozsądek
każą stać w miejscu
nade mną wieją porywiste wiatry, mierzwią mi sierść
nie chcę Cię krzywdzić moją uległością

choć dotyk Twój jak miód lipowy
błysk w oku, szept, gęsia skórka, bicie serca
to zatrzymałabym je, skórę wygładziła

jakbyś był narkotykiem a ja
usilnie próbowała iść na odwyk
(stoję już w przedsionkach)


alternatyfka

Średnia ocena: - Kategoria: Miłosne Data dodania 2011-11-17 20:58
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < alternatyfka > wiersze >
oliwka1996 | 2011-11-17 21:23 |
wow...niezwykłe opowiadanie o miłości, piękny wiersz, uwielbiam jak końcówka wiersza jeszcze tak to wszystko wzmocni...
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się