piepszoty-głupoty
pół nocy wyrzucałam z poduszki kamienie
prześcieradło myślami pogniotłam
dopiero nad ranem dopadło mnie znużenie
kończąca się noc snami mnie oplotła
obrazy dziwne
piepszoty-głupoty
w mrocznym miejscu postacie o stu twarzach
pokornie schylone pod berłem despoty
pokotem leżące na wielu ołtarzach
na szczęście rano słońce mnie zbudziło
z kawą i z psem wyszłam na podwórze
lekki wiatr powiał
aż miło
oczy wznoszę by tonęły w lazurze
szybcia
|