Wypłukany z emocji
Zwykły dzień, szara monotonia miasta
Wtem huk, krzyk na Kościuszki znowu kraksa
Cztery samochody utkwiły w morderczej symbiozie
Wybite okna, zgniecione drzwi, przebite podwozie
Płacz, donośny płacz dziecka ociekającego krwią matki
Obok leży Ona z twarzą zastygłą w uśmiechu
Piękna jak zawsze, sukienka w róże czy może bratki
Nie przeproszę już Jej, zbyt długo zwlekałem
Lecz po chwili dociera do mnie ta smutna prawda
Że moje serce nie odczuwa już żadnych emocji i to już od dawna
Jedynie na chwile zatrzymałem się, spojrzałem
RuszyÅ‚em dalej… nawet nie spochmurniaÅ‚em
Dochodzę do placu Rodła, idę zapalić, zmieniam piosenkę
Zaczynam walkować, palę, szlifuję ruchy
Piosenka się kończy, ściągam ostatniego bucha
Czuję się rzeczywistością struty
Znajomi, przyjaciele, rodzina, krewni
Niby co innego a łączy ich jedno
Raz po raz mnie raniÄ… co boli jak bielmo
Nie ufam, nie kocham, nie szanuje, nie czujÄ™
Czemu tak jest? Pewnie to wina rodziców
To smutne, że sam siebie bezczelnie oszukuje
Wsiadam w tramwaj, oglÄ…dam ulice, analizuje zachowania
Nie myślę co mogę dać, a co mam jeszcze komu do odebrania
Wracam do domu, pukam, wchodze, zdaje szybki raport matce
Siadam przy biurku i powierzam tajemnice mojego życia kartce
Kazminski888
|