parasole
Przemokłam w ulewie gorzkich słów
Odzież przesiąkła deszczem niesprawiedliwości
Parasole rozpięte nad tysiącem głów
Nade mną dziurawy jak sito płaszcz godności
Osuszył mnie jednak wiatr ciepłego lata
Słońce tańcząc we włosach skórę mi rozgrzało
Ci spod parasoli już nie widzą świata
Nawet nie zauważyli że niebo przejaśniało
Ja tam wolę moknąć i wiatr niech mnie tarmosi
Wiadomo przecież że aura wciąż się zmienia
Czasami żeby dostać wystarczy poprosić
Zamiast stać wpatrzonym w smugę swego cienia
szybcia
|