wena.
Minuta. Zaplecione sześćdziesiąt iskierek w niezwykłą spójność.
Chcę coś powiedzieć, jednak pozostały tylko rozchylone usta,
Niepojęta siła, jak suwak grubego swetra zamyka moje wargi,
Nic nie zdołam już powiedzieć, nie umiem z tym czymś walczyć.
Sięgam po kartkę i z pośpiechem szukam czegoś do pisania,
Słyszę melodię - niezwykle kojącą i niezwykle uspokajającą, kiedy
w białą krystalicznie kartkę jak piorun przenika tępy rysik ołówka.
Starannie stawiam każdą literę, dokładnie dociągam linijka w linijkę.
Jutro. Kiedy już wszystko rozpadnie się w malutkie cząsteczki,
I zabiorą wszystko, gdy zabraknie poezji, pomniki naszych uczuć zabiją,
Jutro. Wszystko będzie szare, a twarze tak bardzo bezbarwne i złe,
I wszystko zaniknie, wszystko przepadnie. Więc moje słowa pójdą na marnę.
Olcz
|