pewnej nocy
Słodki grzech namiętności
narzuca się w splocie naszych
ciał.
Blednie księżyc,
wirują oddechy
z nienasyconych sobą ust.
Patrzę w twe oczy
tak szklane i kruche
i zatapiam dłonie bezszelestnie
na Tobie.
Loki me fruwają tak
na wiatru letniego znak.
W tym tańcu mgieł
rozkoszy smaku,
ulatuję w nieznaną dal.
Otwieram oczy,
a tu świt niespodziewanie
zapukał nam w progi.
swietlik
|