Trudna rozmowa
W ciężkim czasie niejedną noc przy mocnych trunkach z nienawiścią wspólnie przegadaliśmy
Zawsze o jednym do mnie zaczynała
A że robię wszystko co dobre, od pewnego czasu jakby tylko w połowie
O drugą połowę więc mnie wypytywała natrętnie
''Czy dla kogoś innego nie jest ona już czasem zarezerwowana?''
Pytała się tak, dolewając mi, do białego rana
Czyż bym nie zechciał jej tam wreszcie wpuścić
Mówiła, że tam by dopiero odżyła, miała duże pole do popisu, do manewru
Puki jestem młody, mogłaby hulać ze mną do woli, miałbym łatwe życie
Może na starość zbudowałaby mi tam nawet wysoko twierdzę
Pewnego ranka, zmęczony pytaniami, wreszcie jej odpowiedziałem:
''Koleżanko, na wspólne zamieszkanie za krótko się znamy
Pozatym to teren raczej nieciekawy, szara strefa
Niegdyś od pierwszej połowy boleśnie oderwany
Wszystko co na nim posiadałem, legło w gruzach
Smutku tam nie raz wylała rzeka''
Ona po niecierpliwym wysłuchaniu, jeszcze bardziej nalegała:
''Łzy to żyzna dla mnie ziemia, gruz wspaniałym dla mej rezydencji materiałem...''
Tu w połowie zdania jej przerwałem:
''...pozatym teraz zaczyna się tam odbudowa
Serce całością, całe dobrem się stanie
Nie będzie jego już tylko, jak jeszcze ostatniej nocy, nędzna połowa''
Po tych słowach, machając lekceważąco ręką, odeszła
Ja pomyślałem jednak swoje, do siebie cicho się uśmiechnąłem
I do roboty zabrałem
|