Letnie słonie
Szkoda tej trwogi
dla przestrogi
Uciąć krzesłu nogi
Każe sznur siąść na chmurze
gdy za oknem na podwórze
bawiÄ… siÄ™ bachory
Choć pozory
że nie chory
siada na podłodze
bije w ściany
rozhulany
Człowiek z ciężarami
Wbite w dłonie
światłe skronie
lico blade płonie
Kilka sekund
parę wieków
wyliczanka siedmiu grzechów
I choć tryśnie
rubin syty
próżno sięgać po zachwyty
Kilka kropli
tęgie plamy
nie zagojÄ… siÄ™ te rany
PÅ‚ynie wolno
dość zawile
Do salonu
jeszcze chwilÄ™
Do północy
o tej sile
Będzie już za progiem
Żmija wije się i kąsa
będą mówić że się dąsał
Nim na trawie zjawi rosa
Blade ściany
blade loki
Za tą ciszą słychać kroki
BiegnÄ… dzieci
Ach w podskoki
Ujrzeć pierwsze w życiu zwłoki
A choć oczy wciąż te same
Sięgną dalej za tę ramę
Co obraz wypełni rudy.
montenegro
|