Płacząca dziewczyna w parku
Pewnego jesiennego popołudnia
Wyszedłem na spacer do mało uczęszczanego parku
Drzewa swym złotem zdobiły ścieżki
Zlatywały się kruki
Usiadłem na ławce
Aby nacieszyć się już nisko stojącym słońcem
Kiedy tak patrzyłem na nie przez zamknięte powieki
Usłyszałem lekkie kroki
Naprzeciw, po drugiej stronie
Usiadła dziewczyna, która we łzach tonęła
Nadgarstkami oczy swe, szlochając, przecierała
Dyskretnie się jej przyglądając pomyślałem
Że dziś życie pewnie rysę w jej młodym sercu zostawiło, swe oblicze pokazało
Kolejna osoba przez nieszczęście nawiedzona, zachwiana
Świat zniechęci do siebie nawet najbardziej romantyczną naturę
Na naszych planach dwie przekątne grube kreski, jednym pociągnięciem narysuje
Wytarła oczy chusteczką, wstała i wolno poszła swoją drogą
Popatrzyłem na nią wnikliwie
Siły jej w myślach życząc
Podniosłem się z ławki, poszedłem w innym kierunku
|