Wczorajszy dźwięk dziś jak lament

Przysiedliśmy tam kiedyś razem
Na wejściowej schodzie z wgłębieniem, wśród kamienic
Gwaru i słodkiego zapachu prażonych migdałów
Swą melodią rozpieszczał, równocześnie niewiarygodnie bawiąc nas, uliczny grajek
Szarpiący metalowe struny gitary akustycznej, śpiewający tuż przed nami
Stare okna jak łobuzi zbierały dla nas świetliste pomarańcze
Zgubione przez słabe, gdzieś za podwórzami pochylone, powoli zapominane słońce
Rzucały je nam chojnie
A my ledwo łapaliśmy je swoimi uśmiechami
Tak przy muzyce nasze włosy, policzki i czoła kąpały sie w łupie tego dnia
A usta sprawiedliwie się nim ze sobą dzieliły…

Długo przechodziłem tamtędy, by jeszcze raz usłyszeć wibrujące szczęście, poczuć głębszy ból
Pewnego razu widziałem tam już tylko szare ściany i nieporadnego siebie w odbiciu wystawowej szyby
Dziś mijam to miejsce jakby trochę szybciej
Czasem usłyszę tam czyjś śpiew, jakiś instrument, lecz to już tylko pusty dźwięk, lament
Wyszukam kilka z tych groszy, które mi jeszcze zostały, wrzucę do futerału lub kapelusza
Bez Ciebie zostało tylko, w dokuczliwym hałasie tonące miasto
Tuż przed odjazdem zabrałaś wszystkie większe monety z fontanny mojego serca
Nie wrócisz


Średnia ocena: 8
Kategoria: Miłosne Data dodania 2012-08-17 10:50
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < > wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się