Wybór
Przebrzmiały dawno już fanfary.
Siwizną głowy czas przyprószył.
Spłowiały nieco też sztandary.
I tylko żyją fale wzruszeń.
Tych wspomnień nikt już nie zagłuszy
i nie zanikną w żadnych swarach,
jak naród zniewolenie kruszył,
niósł solidarność na sztandarach.
To słowo było kiedyś hasłem,
naszą świętością i nadzieją.
Czyżby jak stara świeca zgasło
i poszło do muzeum dziejów?
Zdawało się, że w kraju wolnym
zapał tworzenia lud ogarnie.
I razem zręby dobrobytu
będziemy wznosić solidarnie.
Lecz to nie dla nas, bo zapewne
czort jakiś w genach naszych hula.
Powód do zwady zawsze znajdzie,
jak u Pawlaka i Kargula.
My mamy zawsze w pogotowiu
kieliszek jadu i zazdrości
i chęć , by komuś w twarz tym chlusnąć,
bo brak za grosz solidarności.
Wśród ludzi, którzy tak niedawno
głosili hasła ponoć wieczne
pleni się wrogość i nienawiść,
i zagrożenie niebezpieczne.
Cóż z tego, że jest demokracja,
swobodna wola, by wybierać,
lecz czy istnieje jakiś wybór
między gangreną a cholerą?
roman
|