brzęczące niebo
od północnej strony niebo brzęczy
cisza rozsiała igły modrzewia
stoję w oknie
i już czekam tęczy
póki co wieczór lekko zardzewiał
złowroga ulewa skrada się z wolna
chrzęści trawa pod stopami
i jakoś tak
dziwnie jestem spokojna
choćby deszcz się zmieszał ze łzami
brzęczenie w grzmoty przechodzi
ciemniej i groźniej jest od północy
gdy burza
łatwiej myśli pogodzić
kłótliwe
niczym fałszywi prorocy
niech niebo wreszcie szczerze zaszlocha
niech zmyje
ożywi
ocuci
niech uśpi grafitem noc głęboka
a rano czystą rosę rozrzuci
szybcia
|