Odrzuceni i niechciani, kochający niekochani
Wciąż nadzy i bezbronni
Nie otuleni, nie przyodziani
Wzrokiem omijani
Chodzący samotnie ścieżkami
Płacz z trudem dławiący
Milczący i wewnątrz drżący
Gorące płomienie noszą w swych sercach
Z bezinteresownej miłości wciąż chodzą płaszczu
Ze wstydu za świat spuszczają swój wzrok
Rozmawiają z przyrodą na jej matczynym łonie
Wypływają co noc swoją papierową łodzią, aby w bogatych głębinach utonąć
Żyją już dziś w lepszym świecie, na przekór czasom, z aniołami śpiewając
|