Nie oszukasz, nie zatrzymasz
Ciężko przetaczają się pozostające jeszcze wczorajsze jutra
Spadają w otchłań po słabo podtrzymującej skarpie
Nasila sie huk ich uderzania o taflę nicości
Z czasem i wiedzą marnieje świat
Znudzony zabawą, zdenerwowany zrzuca jak maskę czar
Z lodem w oczach i kpiącym uśmiechem, na stół kładzie swe karty życie
Rdzewieje wbity w już zmursząłą dłoń sztylet
Mroźny wiatr strąca przewrócony kielich, zrywa splamiony obrus
Wyje i tańczy wśród rozsypanych kości śmierć
|