Miasto świateł

To co w każdą zimę i wiosnę,
Bo nie dane jest poznać mi jesieni i lata,
Lecz nie martwię się, z uczuć już dawny wyrosłem,
Przybrałem niewdzięczną formę emocjonalnego wraka.
Przestąpiłem w objęcia alkoholu,
Z objęć nocy, te były mi bliskie,
Na wpół zeżarty przez jarzma chorób,
Gapię się na cudne barwy tych iskier.
Rzecz w tym, że nie chodzi o magie świateł,
Bo czy można nazwać światłem coś co nigdy nie gaśnie?
Jak setki mgławic na wszechświecie miasta wsparte,
Idąc tak mógłbym nadać każdemu nazwę.
Z drugiej strony już je mają,
Lecz nie imię jest kwintesencją piękna,
Bo czy piękni są Ci, których imię wychwalają,
Czy Ci co są piękni również bez imienia?
Prawdę mówiąc nie mam pojęcia,
Ja mam imię,
I czy dlatego mam być ciągle w objęciach,
Chwalony przez Lato, Jesień i Zimę?
Wiosna nie zsyła swego uwielbienia,
Wiosna daje dużo więcej piękna niż możemy unieść,
Daje coś co się zmienia,
Nawet wśród miliona miejskich słońc ciężko to zrozumieć.
Nie polecam próbować,
To jak kupować piękny obraz i trzymać go w szafie,
Mądrzej jest dać się porwać,
Patrzeć na iskry, stojąc na zalesionej skarpie,
Podziwiać obraz, on jest jak film w kinie,
Nie mamy go zrozumieć,
Mamy go poczuć wraz z chwilą, która nigdy nie zginie,
Fantazji pozwólmy się unieść!
Nie można tego pojąć,
Nie potrafimy uchwycić kadru piękna,
Choć światła trwają w nieskończoność,
Tajemnicą jest dla nas ta wizja zaklęta.


Pein

Średnia ocena: - Kategoria: Inne Data dodania 2012-12-08 08:51
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Pein > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się