Jeden raz
Rozbita mgła o dachy drzew.
Nad Puszczą świt już wstał...
Wśród bladych wzgórz,
pod niebem z chmur
przebrzmiałe z piękna łzy...
Zawirował liściem wiatr,
leszczynom ręce splótł.
Szarej rosy krople na
martwy kamień zwiódł...
W słońca złocie palą się
pożółkłe włosy brzóz,
obsydianem płoną mchy,
cisza płynie wolno z pól...
Podążam tam
z pragnieniem tym,
by przeżyć w życiu cud,
jedyny cud,
na który Bóg
mi rzadką szansę dał...
Przed oczami świt,
eksplozja dnia,
do której jesień gra...
Gotyckie łuki wznoszą się
nad rzeki stromy brzeg
i siwa mgła znad łąk i ziół
odsłania dziwny świat...
W życiu cud się zdarza raz,
reszta jest marzeniem...
Nigdy nie powtórzy się,
chyba że wspomnieniem...
***
Dubeninki, jesień 2002
Adnotacje
|